Jak już pisaliśmy, po informacji o śmierci Amy Winehouse pod jej domem w londyńskim Camden zaczęli gromadzić się jej najwierniejsi fani. Swój smutek w związku z tą wieścią wyrażały też inne gwiazdy, które umieszczały w sieci bardzo emocjonalne wpisy. Przyjaciółka piosenkarki, Kelly Osbourne, natychmiast przyleciała z Los Angeles do Wielkiej Brytanii, aby wziąć udział w zorganizowanej dla rodziny i bliskich ceremonii pogrzebowej.
Wielokrotnie w tej sprawie głos zabierała również Lady GaGa, która powtarza, że jej koleżanka po fachu ''na zawsze zmieniła muzykę pop''. Wczoraj, w wywiadzie dla programu The View opowiedziała o swojej reakcji na śmierć Winehouse.
_**Jestem zdruzgotana tym, co się stało**_ - wyjaśniała GaGa. Kiedy się o tym dowiedziałam, przez 48 godzin nie mogłam mówić. Myślę, że najbardziej niefortunną rzeczą w tym przypadku jest fakt, że mówi się teraz, iż ''powinniśmy wyciągnąć lekcję z tego, co stało się z Amy'', że ta tragedia czegoś nas uczy. Otóż uważam, że Amy nie musiała z niczego wyciągać żadnej lekcji!
Myślę, że przesłaniem powinien być tutaj apel, aby być milszym dla supergwiazdy. Wszyscy byli wobec niej tacy krytyczni, ale ja wiedziałam, że jest mądrą, dobrą osobą. Wiesz, nie możesz mieć dwóch rzeczy naraz. Nie możesz słuchać, jak ktoś śpiewa smutne piosenki i jednocześnie oczekiwać od niego, że nie będzie przeżywał rozstania naprawdę, że nie będzie miał złamanego serca.
Przy okazji warto zauważyć strój, w którym GaGa zaprezentowała się w studiu telewizyjnym. Modny wzór ''w pepitkę'' miała nawet na okularach i... łydce. Jak sądzicie: chodzi o prawdziwe "przesłanie", czy może wypromowanie się na tragedii? I czy Amy naprawdę nie powinna była "z niczego wyciągać żadnej lekcji"? Obawiamy się, że właśnie przez takie podejście nie ma jej już wśród nas.