Nie ustają spekulacje na temat przyczyn śmierci Amy Winehouse. Pierwsza autopsja nie wykazała jednoznacznie, co zabiło piosenkarkę, konieczne były dodatkowe badania toksykologiczne, których wyniki poznamy dopiero za kilka tygodni. Nic więc dziwnego, że pojawiają się coraz nowsze i coraz dziwniejsze informacje na ten temat.
Przyjaciel Amy, gitarzysta Kristian Marr twierdzi, że w ostatnich tygodniach piosenkarka zamieniła narkotyki na alkohol, którego jego zdaniem pochłaniała ogromne ilości.
Problem polegał na tym, że Amy wymieniła narkotyki na alkohol - mówi Marr w rozmowie z Mail on Sunday. Białe wino było jej ulubionym alkoholem, czasem budziła się jedynie po to, aby móc się napić. Zupełnie straciła poczucie czasu, nie miało znaczenia, czy jest ranek, czy wieczór, czy poniedziałek, czy może piątek.
Trzy miesiące temu zaszedłem do jej mieszkania, żeby zobaczyć, czy wszystko w porządku. Zastałem ją leżącą na podłodze w kuchni, pomogłem jej wstać i przenieść się do łóżka. Byłem bardzo zaniepokojony, ale dowiedziałem się też, że narkotyki nie są już w jej przypadku częścią problemu. Po prostu siedziała w domu, nudziła się, popijała drinki. Nie mogła nigdzie wyjść bez wzbudzania sensacji.
Stoi to w sprzeczności z relacjami ojca artystki, który zapewniał, że jego córka zerwała z tym nałogiem, a także z doniesieniami o gigantycznym zakupie narkotyków, którego Winehouse dokonała na dzień przed śmiercią. Zobacz: "Dzień przed śmiercią KUPIŁA 25 GRAMÓW KOKAINY I HEROINY!"