Te wakacje upływają pod znakiem nagłych śmierci i prób samobójczych. Niektórych niestety udanych. Zanim Polską wstrząsnęła niespodziewana śmierć Andrzeja Leppera zabić próbował się znany bokser Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. Na szczęście wygląda na to, że zależało mu bardziej na zwróceniu uwagi na swoje problemy, bądź też działał w silnym afekcie. Po zażyciu kilkudziesięciu tabletek przeciwbólowych zadzwonił do kolegi i udało się go uratować. Teraz, w wywiadzie dla Gali opowiada o powodach tego kroku. I o problemach z żoną. A dokładnie - o problemach żony z nim.
- Chyba bardzo kocha, potrafiła Ci wiele wybaczyć?
- Wiele przygód, brzydko mówiąc, zdrad czy wpadek. Inna powiedziałaby: "Ej, facet, to koniec, spadaj." A my porozmawialiśmy jak dorośli ludzie, dziękuję jej za to. Dziś mam koleżanki, ale to tylko koleżanki. Gosia mówi: "Jesteś niepoprawnym kobieciarzem. Bez kobiet byś zwariował." A ja wiem, że byłbym skończonym kretynem, gdybym teraz ukrywał jakiś romans. Młodość się kiedyś kończy, tylko ludzie zostają. Dobrze, gdyby był obok ktoś, kto poda tę przysłowiową szklankę herbaty.
Czy właśnie dlatego warto być wiernym?
- Ktoś pomyśli, że jestem dwulicowy - martwi się Krzysztof. Tu mówię o rodzinie, a on dopiero co widział mnie roześmianego z jakąś dziewczyną. Taki jestem. Gdybym ją całował, albo łapał za pupę, byłbym kawałem bydlaka. Ale ja tylko idę i rozmawiam. Nic w tym złego. Gosia oswoiła się z tym, że mogę z kimś potańczyć, pogadać i niekoniecznie chcieć czegoś więcej. Ufamy sobie - zapewnia.
Te słowa i obietnice należą się oczywiście głównie żonie boksera a nie czytelnikom Gali, ale jeżeli taka forma terapii ma im pomóc, trzymamy kciuki.