Małgorzata Potocka postanowiła po raz kolejny przypomnieć czytelnikom tabloidu o sobie i o tym, że była kiedyś żoną Grzegorza Ciechowskiego. Wspomnienia (tym razem w tygodniku Świat i Ludzie) zaczyna skromnie:
Oszalał na moim punkcie. Byłam wtedy mężatką, więc to musiało zaczekać. Ale on już pierwszego wieczoru, gdy się poznaliśmy, stawał na głowie, żeby mnie zdobyć i mną zawładnąć.
Po czym przekonuje, że... to ona z nim zerwała, a nie odwrotnie, jak mogłoby się wydawać wszystkim, którzy pamiętają, że Ciechowski miał romans na boku.
No tak bywa w związkach - tłumaczy Potocka. Ja nie dałam rady. Grzegorz nie chciał odchodzić, szybko przyszło na niego otrzeźwienie. Ale ja wtedy zdecydowałam, że nie chcę tego kontynuować. Teraz, po latach myślę, że to był bład, ludzim zdarzają się różne sytuacje. Trzeba było tej rodziny nie rozwalać.
Z rozmowy z tabloidzie wyłania się obraz osoby raczej pozbawionej kompleksów.
Na pewno jestem postacia zdecydowanie wyrazistą - ocenia się Potocka. Mężczyźni, z którymi się wiązałam, mieli bardzo silne osobowości. Myślę, że bardzo mnie kochali.
Myślimy, że nie przypuszczali, co się z nią stanie za kilka lat. Cóż, mówimy o osobie, która spojrzała się na te buty przed wyjściem z domu, okręciła przed lustrem i uznała, że wygląda bosko. Wydaje się, że w tym wypadku problemy natury estetycznej mogą być objawem głębszych problemów.