Brytyjski The Sun dotarł do dokumentów policyjnych, z których można wyczytać, że kilka dni po śmierci Amy Winehouse jej dom, w którym zmarła, został okradziony. Funkcjonariusze są przekonani, że skradzione rzeczy przywłaszczyła sobie osoba dobrze znana piosenkarce.
Policjanci ograniczyli liczbę podejrzanych do około 20 osób. Wśród nich są członkowie rodziny, dobrzy znajomi, ochrona jak i inni policjanci. Brak osobistych rzeczy Winehouse został dostrzeżony dopiero, gdy do domu wpuszczono menedżerów gwiazdy. Ci zauważyli, że skradziono dyski z nigdy nie publikowanymi piosenkami Amy, dwa grube dzienniki z gotowymi tekstami piosenek, listy oraz jej ulubioną gitarę.
To naprawdę szokujące, że ktoś tak się zachował. Jej rodzina nie potrafi tego zrozumieć. Mitch jest wściekły. Rodzina, wytwórnia płytowa i agenci jeszcze nie zdecydowali, co zrobić z niepublikowanymi utworami Amy – mówi informator. Mitch jest gotowy dać szansę osobom, które to ukradły, by dobrowolnie się zgłosiły i wszystko oddały. Nie chce iść do sądu, dopóki nie będzie do konieczne.
Jak można nazwać ludzi, którzy próbują w taki sposób zarobić na śmierci swojej "przyjaciółki"? Jak widać, Amy źle trafiła nie tylko z mężem...