Komarence nie dość przyznania się do bycia uwiedzionym przez starszą kobietę i do wywołanej tym depresji. Teraz wywlókł historię swojego smutnego dzieciństwa z ojczymem-okrutnikiem:
To był niekończący się dramat. W domu mieliśmy stary telewizor, który często się psuł. Gdy ojczym wracał z pracy i telewizor nie działał, ja byłem pierwszym podejrzanym o jego zepsucie. Ojczym, którego nazywałem wujkiem, brał wtedy gruby pas myśliwski z nabojami i tłukł mnie po całym ciele. Potrafił też chwycić mnie za koszulę, unieść do góry i rzucić w kąt. Po takim popołudniu byłem cały poobijany i miałem podarte ubranie.
Kiedy matka stawała w obronie syna, jej także się dostawało.
Dzisiaj na szczęście to już przeszłość. Te przykre doświadczenia nie złamały mnie. Przeciwnie, wzmocniły. Dzisiaj już nic nie jest mi straszne. I zawsze odczuwam wielką potrzebę wyjścia na prostą i doświadczenia szczęścia - mówi Komarenko.
Być może opowieść Komarenki pomoże komuś w zmierzeniu się z własnymi problemami, ale jesteśmy zdania, że takich historii nie powinno się opowiadać prasie. Budzi w nas to mieszane uczucia, mimo że współczujemy Iwanowi.