Ciężko sobie wyobrazić autobiograficzną książkę Małgorzaty Braunek bez wątku dotyczącego jej burzliwego związku z Andrzejem Żuławskim. Małżeństwem byli w latach 70-tych, mają syna Xaverego, również znanego reżysera.
Znajomi z tamtych czasów wspominają ich relacje jako toksyczne i zdominowane przez despotycznego reżysera. Ponoć zmuszał swoją ciężarną żonę do udziału w drastycznych scenach w filmie Diabeł, nad którym wówczas pracował. Konieczna była interwencja producenta. Zmuszony do ustępstwa reżyser zgodził się dać żonie spokój do czasu porodu. Następnie przenieśli się do Paryża, gdzie było jeszcze gorzej. Aktorka ciężko znosiła życie na emigracji, samotnie wychowując Xaverego, podczas gdy jej męża nigdy nie było w domu. Z rozpaczy nawiązała wtedy romans z innym mężczyzną.
Biorac pod uwagę, że Żuławski w swojej autobiografii nazwał swoją pierwsza żonę "koreańska kapłanką" i wytknął jej, że brzydko się zestarzała, Braunek nie ma powodu być wyrozumiała wobec byłego męża. Strach pomyśleć, co mogłaby o nim opowiedzieć. Przypomnijmy, jak seks z "przyjacielem domu" Rosatich wspomina Manuela Gretkowska:"MA UDOWODNIĆ PRZED SĄDEM, ŻE NIE JEST DZIWKĄ?"