W ostatnim czasie polskie gwiazdy podlegają dziwnej modzie na wydawanie oświadczeń. Już nie porozumiewają się ze sobą za pośrednictwem "przyjaciół", "znajomych" i "osób z otoczenia", aby mogły zreferować ich stanowisko na łamach tabloidów. Teraz używa się do tego zredagowanych w formalnym tonie pism, rozsyłanych przez menedżerów.
Najnowsze pochodzi od Mai Sablewskiej, która twierdzi, że Patrycja Kazadi nie mogła jej zwolnić, bo... nigdy jej nie zatrudniła. Przypomnijmy, że kilka dni temu prowadząca You Can Dance i początkująca piosenkarka miała podziękować Majce za jej usługi, za bardzo ponoć skupione na odzyskanej dla świata Toli Szlagowskiej. W oświadczeniu Sablewskiej czytamy:
Szanowni Państwo, dementuję zawarte tam nieprawdziwe informacje, że byłam menadżerem Patricii Kazadi i zostałam przez nią zwolniona. Jest to jeden z przykładów nierzetelnej informacji pojawiającej się w prasie, która nie mogąc znaleźć sensacji tworzy ją nie licząc się z konsekwencjami.
Dlatego też zwracam się do Mediów z prośbą aby powstrzymały się od rozpowszechniania tej nieprawdziwej informacji mając na uwadze, że narusza ona moje dobra osobiste i szkodzi moim interesom.
Nie pozostaje więc nic innego, jak czekać na oświadczenie Kazadi.