Mike Tyson miał być największą atrakcją gali boksu zawodowego, która odbędzie się 17 września w Warszawie. Niestety, bokser odwołał swój przyjazd, tłumacząc się "względami rodzinnymi". Polscy organizatorzy znieśli to nienajlepiej. Szczególnie, że Tyson zażądał wynagrodzenia z góry i otrzymał już swoje 100 tysięcy dolarów.
Jestem zrozpaczony - mówi w rozmowie z Faktem promotor sztuk walki, Tomasz Babiloński, prywatnie szwagier Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka. Wynająłem Torwar, wydrukowaliśmy plakaty, bilety sprzedają się jak świeże bułeczki, a tu taki klops! Zapłaciliśmy Tysonowi ponad 100 tysięcy dolarów. Wprawdzie Holness twierdzi, że pieniądze nam oddadzą, ale nie jestem tego taki pewien. Spróbuję ściągnąć Lennoxa Lewisa. On mógłby być gwiazdą naszej gali. Jeśli się jednak nie uda, będę zmuszony odwołać całą imprezę.
Jak widać, Tysonowi nie powodzi się wcale tak najgorzej. Komu innemu płacą 100 000 dolarów za nie przyjście na imprezę?