Po odchorowaniu kompromitującego aresztowania z torbą z pieniędzmi w ręku, Weronika Marczuk postanowiła wrócić do show biznesu z rozmachem. Niestety, posada w You Can Dance była już zajęta - najpierw przez Annę Muchę, a następnie przez w zasadzie nieusuwalną Kingę Rusin. Weronika wymyśliła więc sobie, że zasiądzie w jury _**Tańca z gwiazdami**_. Niestety dla niej, ten pomysł jakoś nie przypadł do gustu producentom. Uznali, że byłaby to jednak przesada, nawet dla nich.
Obawiano się, że widzowie, pamiętający Marczuk wyprowadzaną w kominiarce na głowie przez agentów CBA, przestaną oglądać program, w którym będzie ona oceniać umiejętności taneczne gwiazd. Nie rozumiemy, skąd te obawy, Weronika ma przecież doświadczenie w tej materii - występowała przez lata "w grupie baletowej". Podczas jednego z tych artystycznych wydarzeń poznał ją Czarek...
Weronice zależało na tym, by zasiąść w jury, bo jurorski fotel gwarantowałby jej stały dochód przez trzy miesiące trwania show - tłumaczy znajoma Marczuk.
Powód jest oczywiście ciągle ten sam. Weronika, jak już niejednokrotnie żaliła się w mediach, znalazła się w opłakanej sytuacji finansowej. Musi przeżyć za 10 tysięcy miesięcznie, które wypłaca jej były mąż.
Na podstawie umowy podziału majątku, obejmującej m.in dom w Wilanowie i działkę na Mazurach, Cezary płaci jej 120 tysięcy rocznie - wyjaśnia w tygodniku Na żywo znajoma byłych małżonków. Weronika ma więc do dyspozycji 10 tysięcy złotych miesięcznie. Pazura zobowiązał się ją spłacać przez 5 lat**.**
Niestety, Weronika lubi drogie wakacje, o czym opowiadał m.in. agent Tomek (zobacz: "Godzinami opowiadała mu o prywatnym życiu!")
*. Warto byłoby więc zarabiać więcej. Jej argumenty znalazły zrozumienie w TVN-ie. Po długich staraniach udało się jej wynegocjować najwyższą spośród wszystkich uczestników stawkę - *13 tysięcy złotych za odcinek. Będziecie jej pomagać zarobić jak najwięcej, głosując na nią?
Trzymajmy kciuki (i komórki) w pogotowiu.