Jak pisaliśmy tydzień temu, Andrzej Łapicki widziany był na spacerze w towarzystwie żony z niepokojąco wyglądającym opatrunkiem na głowie. Miał też krwiaka pod okiem. Ponoć charakteryzatorki serialu _**M jak miłość**_ długo pracowały nad tym, by ukryć pod makijażem podbite oko aktora i rozległe skaleczenie na czole.
_**Moje podbite oko to efekt zabawy z psem**_ - wyjaśnia Łapicki w rozmowie z Faktem. Otwierałem drzwi, pies z drugiej strony na nie naparł, one sprężynowały i dostałem zamkiem w oko. To wilczur, który wabi się Loluś. Jest dosyć wściekły, bestia taka, ale przy tym bardzo miły. On się tylko ucieszył, że pan wraca do domu, więc się rzucił na drzwi. Ja pchałem w jedną stronę, a on się rzucił w drugą. Pech straszny, ale co zrobić. Nie jest to nic poważnego. Panie charakteryzatorki tak mnie umalowały, że wyglądam lepiej niż przedtem. Nie mam na czole żadnych szwów, tylko wygląda to przykro. Ale w pracy mi nie przeszkadza.
Miejmy nadzieję, że to już koniec nieszczęśliwych wypadków sędziwego aktora.