Złodziej musiał obserwować jego mieszkanie od dłuższego czasu, czekając na sposobną chwilę. I rzeczywiście, taka się nadarzyła. Jan Englert nie zamknął za sobą zasuwy z drzwiach. To wystarczyło, by złodziej wślizgnął za nim do przedpokoju i zabrał leżący tam portfel pełen kart bankomatowych. Zanim Englert zorientował się, że padł ofiarą kradzieży, Łukasz T. zdążył wypłacić z jego konta około 30 tysięcy złotych.
Przytrafiło mi się to, co przytrafia się wielu osobom - mówi aktor. Ale nie chcę tego komentować.
Jak donosi Fakt, kradzież miała miejsce 16 lipca w warszawskim mieszkaniu Englerta. Sprawą zajęła się policja i złodzieja już udało się namierzyć. 30-letni Łukasz T. jest dobrze znany stołecznej policji. Ma już za sobą wyrok za jazdę po pijanemu, był także podejrzany o napad z bronią w ręku.
Łukasz T. nie chciał otworzyć drzwi, więc policjanci korzystając z dźwigu pracującej obok ekipy budowlanej, weszli do środka przez okno - mówi w rozmowie z tabloidem pracownica stołecznej komendy. Mężczyzna stawiał opór podczas aresztowania, ale funkcjonariusze szybko go obezwładnili.
Pudelek radzi: zamykajcie drzwi.