W 2008 roku Rihanna zwolniła Patricię Williams, która jej zdaniem regularnie defraudowała pieniądze z jej konta. Menedżerka piosenkarki broniła się twierdząc, że to Barbadoska wydawała bezmyślnie setki tysięcy dolarów. Ostatecznie sprawa nie została wyjaśniona. Gwiazda podpisała wtedy kontrakt z Jayem-Z.
Na początku tego roku pojawiły się pierwsze doniesienia o kłopotach w relacjach między Rihanną a mężem Beyonce. Ponownie do nieporozumień doszło na tle finansowym. Barbadoska utrzymywała, że w jej rozliczeniach są wyraźne nieścisłości. Konflikt pogłębił się, gdy Jay-Z został nieoficjalnym menedżerem swojej żony. W marcu podczas promocji płyty Rihanna zapewniła, że "po prywatnej rozmowie z Jay-Z doszli do porozumienia". Zgoda nie trwała jednak długo.
Wczoraj Rihanna ostatecznie zerwała umowę. Piosenkarka miała dwa powody, aby zwolnić Jay-Z z funkcji swojego agenta. Uznała, że po narodzinach dziecka nie będzie w stanie zajmować się jej karierą, a także oskarżyła firmę RocNation, którą prowadzi mąż Beyonce z siostrą, o kradzież milionów dolarów. Pozew w tej sprawie został już złożony w sądzie.
Zapowiada się więc ostra medialna walka. Jak myślicie, czy Rihanna ma szansę wygrać?