Termin rozprawy z udziałem Macieja Zientarskiego, oskarżonego o nieumyślne spowodowanie w 2008 roku wypadku ze skutkiem śmiertelnym, wyznaczony był na 9 września. Przypomnijmy, że dziennikarz znacznie przekroczył dozwoloną prędkość (tam, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h, jechał z prędkością 150 km/h) oraz nie dostosował się do znaków ostrzegających o nierówności drogi. Przez wiele miesięcy Zientarskiego nie można było również przesłuchać, ponieważ biegli wykluczali jego udział w jakichkolwiek czynnościach procesowych.
Kiedy wydawało się, że wszystkie przeszkody zostały usunięte - lekarze różnych specjalności zezwolili mu na udział w przesłuchaniach i procesie, a także wyznaczono termin rozprawy - pojawiły się kolejne trudności. Proces miał ruszyć wczoraj, ale niestety tak się nie stało. Co więcej, nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle do tego dojdzie. Sędzia uznała bowiem, że potrzebne są kolejne ekspertyzy dotyczące stanu zdrowia.
Sędzia Agnieszka Jaźwińska skierowała Zientarskiego na badania (i on, i ojciec dali zgodę na ujawnienie ich danych, bo są osobami publicznymi) - opisuje Gazeta Wyborcza. Mają przesądzić, czy oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym może odpowiadać przed sądem. Jeśli nie - proces zostanie zawieszony, a stan zdrowia oskarżonego kontrolowany będzie co pół roku.
Kolejną rozprawę, która może rozpocząć proces, wyznaczono na koniec listopada. Wszystko jednak uzależnione będzie od stanu zdrowia oskarżonego.
Jak sądzicie, czy rodzinie uda się uchronić go przed procesem?