Wprawdzie rozstanie Alicji Bachledy-Curuś z ojcem jej syna, Colinem Farrellem, nie przebiegło w zbyt miłej atmosferze, ale widocznie dla dobra dziecka aktorka postanowiła puścić w niepamięć nieporozumienia. Jak donosi Fakt, Alicja bardzo dba o to, by Henry Tadeusz miał stały kontakt z ojcem. Nawet jeśli byłego kochanka musi do tego przekonywać siłą.
Farrell bardzo lubi kreować się w mediach na idealnego ojca, ale przeważnie kończy się na deklaracjach. Rzeczywistość wygląda ponoć zupełnie inaczej niż w wywiadach. Irlandzki aktor pamięta o swoich synach głównie wtedy, gdy ktoś mu o nich przypomni. Bachleda-Curuś zdaje sobie z tego sprawę i zmusiła Colina do obietnicy, że co najmniej 3 razy w tygodniu będzie rozmawiał z synkiem przez Skype'a. Niestety, bliższy kontakt uniemożliwiają zobowiązania zawodowe rodziców. Ale rozmów przez internet Alicja nie odpuszcza i nie przyjmuje tłumaczenia się brakiem czasu, pracą czy podróżami.
Ala stara się, by Henio rozmawiał z Colinem minimum 3 razy w tygodniu - potwierdza w rozmowie z tabloidem znajoma aktorki. Nawet kiedy dzielą ich różnice czasowe, Colin czeka do późnej nocy, albo wstaje bardzo wczesnym rankiem, by zobaczyć synka na ekranie komputera.
Myślicie, że uda im się wychować wspólnie dziecko przez Skype'a?