Polska się jednak zmienia. Jeszcze 10 czy 15 lat temu Adam Darski za swoje poglądy wyleciałby pewnie z pracy. Kilkaset lat temu spalono by go na stosie. Teraz wygląda na to, że atakującym go katolickim dziennikarzom i biskupom nie uda się, mimo szczerych chęci, wywrzeć wpływu na jego pracodawcę. Nergal, zdeklarowany antyteista, uważający wszystkie wielkie religie za mącące ludziom w głowach sekty jest jedną z najwiekszych gwiazd jesiennej ramówki TVP i występuje jako juror w popularnym programie rozrywkowym.
W nowym Newsweeku, którego okładkę już komentowaliście, Darski tłumaczy swoje poglądy i odpowiada na zarzuty walczących z nim katolików. Czy ma rację? Oceńcie sami:
- Biskupi się burzą, dziennikarze katoliccy też. Nie sądzi pan, że mają rację?
- Mają swoją, a ja mam swoją. Ponoć żyjemy w demokracji i pluralizmie. Zresztą nie ma o co kruszyć kopii. Wybaczam im, albowiem nie wiedzą, co czynią. Walczą w obronie religii, której fundamentowi, czyli prawu do wolnego wyboru, zaprzeczają. W sumie to jest nawet zabawne, bo, parafrazując słynne słowa z "Fausta", są częścią tej siły, która wiecznie dobra pragnąc, zło czyni.
(...)
- Ci ludzie mówią: dobrze kolego, możesz mieć poglądy, jakie chcesz, ale muszą się one pokrywać z naszą wizją świata. Kiedyś krążył dowcip o czasach głębokiej komuny, gdy na maturze odczytano temat pracy: "Kto jest twoim wzorcem osobowym i dlaczego akurat Józef Stalin?". Mnie próbują medialnie ukamienować ludzie, którzy chcieliby, aby dziś młodzi ludzie pisali maturę na temat: "Kto jest twoim wzorcem osobowym i dlaczego akurat Karol Wojtyła?". A takiego wała! Jestem dla nich niebezpieczny, bo mówię młodym ludziom, że mają prawo wyboru, że każdy z nich jest gwiazdą i każdy ma w sobie pierwiastek boskości. Podnoszę ich z kolan.
- Jan Paweł II nie sprawiał, że chciał się pan zmienić?
- Nie. W swoim czasie chciałem nawet pisać pracę magisterską o negatywnym obrazie tego papieża w światowych mediach. Chciałem pokazać, że nie wszędzie jest on postrzegany tak jak u nas. U nas największe zakapiory na słowa "Karol Wojtyła" w ministrantów się zamieniają. To przecież głupie jest. To był człowiek i można go oceniać jak każdego innego.
Nergal tłumaczy też, dlaczego się nie podda mimo protestów: Kiedyś ludzie nie odpuszczali, chociaż wiedzieli, że im stos za to grozi, a ja mam odpuscić, bo ktoś zbiera podpisy pod kościołem?
(...)
- Dekalog mi się nie podoba. (...) Kościół próbuje nam wmówić, że ma monopol na prawdę i wiedzę. (...) Nie kradniesz, bo wiesz, że dana rzecz należy do kogoś innego, a nie dlatego, że tak stoi w Dekalogu. Postępuj tak, jak chciałbyś, aby postępowano względem ciebie. To wystarczy. Nie trzeba przykazań, objawionych prawd wiary czy moralnych milicjantów. Myślę, że nie bez powodów kościół wymyślił termin "owieczki". To lżejsza wersja baranów.
Rozmowa zeszła też na temat podarcia Biblii, którą Nergal nazwał "gównem":
- Scena jest moim teatrem i kiedy tylko chcę, mogę sobie rwać to, na co mam ochotę. I jeszcze, na szczęście, jak pokazał ostatni wyrok sądu, za to się nie skazuje, nie wsadza do więzienia. I to nie powinno obrażać niczyich uczuć religijnych**.**
- Odważyłby się pan Koran porwać?
- Cóż za tendencyjne pytanie. Nie potrafi pani wymyslić nic innego? Urodziłem się w Polsce, a nie w Palestynie. Dlaczego miałbym rwać Koran, kiedy to chrześcijanie, a nie muzułmanie próbują w moim kraju ograniczać wolność**?**