Sierpniowe zamieszki w Londynie śledził cały świat. Śmierć Marka Duggana, 29-letniego mieszkańca dzielnicy Tottenham, rozjuszyła tamtejszą społeczność, która nocą wyszła na ulice, by sprzeciwić się działaniom polityków i policjantów. W całej sprawie postanowiła wypowiedzieć się Kelis. Piosenkarka twierdzi, że Wielka Brytania ma poważne problemy z kwestiami rasistowskimi, a politykom nie zależy na tym, by je rozwiązać.
Szłam przez lotnisko Heathrow z moim synem. Kompletnie obcy facet nazwał mnie niewolnicą i obrzydliwą Nigeryjką. Wokół mnie stała masa ludzi. Nikt nic nie powiedział. Nawet nie mrugnęli oczami - wspomina Kelis. Wszyscy wiemy, że nie jestem święta, więc się odwzajemniłam. Nie w sposób, jaki chciałam, ani taki, na jaki ta świnia zasługiwała. Mój synek siedział mi na biodrze i jestem wierząca, więc się powstrzymałam. Jestem lepsza od tego 50-letniego Brytyjczyka. Zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać.
Nie wypowiadałam się na temat zamieszek w Londynie z wielu powodów. Jestem tam często i dzisiaj powiem, że brytyjski rasizm jest obrzydliwy. Politycy zamiatają problemy pod dywan. Ludzie o tym nie rozmawiają. Ludzie o to nie walczą.
Przypomnijmy, że w zamieszkach zginęło 5 osób, a 16 osób i 186 policjantów zostało rannych. Straty szacuje się na około 200 milionów funtów. Sądzicie, że miały one rzeczywiście tło rasowe?