Małgorzata Foremiak długo nie mogła się podnieść po ciosie, jakim była śmierć ukochanej mamy. Aktorka była z nią bardzo związana, wspierała ją także w walce z chorobą.
Z chwilą, gdy umiera mama, stajesz się opiekunem dla siebie samej - tłumaczy Foremniak w rozmowie z tygodnikiem Na żywo. To bardzo bolesne doświadczenie, ale jednocześnie wielkie i piękne, bo jest oczyszczeniem, początkiem czegoś nowego.
Jurorka Mam talent przyznaje jednocześnie, że strata bliskiej osoby zmieniła jej życie. Zmusiła do przyjrzenia się nie tylko sobie samej, a także swojemu otoczeniu.
Prawdziwi przyjaciele wspierali Gosię, gdy dowiedzieli się, co się stało - mówi w rozmowie z gazetą znajoma aktorki. _**Ale niestety nie wszyscy znajomi stanęli na wysokości zadania**_.
Foremka, jak zwykle przypisuje ostatnim wydarzeniom swojego życia znaczenie metafizyczne. Uważa, że to wszystko zasługa przeznaczenia.
Jestem w czasie przemiany - deklaruje. Przeszłam przez piekło. Poznałam prawdziwe oblicze pewnych ludzi, nabrałam dystansu, dojrzałam. Wszystko, co przeżyłam i czego doświadczyłam, przygotowało mnie na spotkanie z prawdziwą miłością. Umiem cieszyć się życiem, ale to nie znaczy, że nie chciałabym tej radości dzielić z kimś innym.