We wczorajszym odcinku _**The Voice of Poland**_ obejrzeliśmy zmagania uczestników z Pomorza i Mazowsza. Jako że jurorzy mają już mało miejsc w swoich drużynach, bardzo uważnie dobierają kolejnych uczestników wiedząc, że naciskając guzik "chcę cię" podczas występu jednej osoby, mogą żałować tego, kiedy ktoś spodoba im się bardziej.
Być może ofiarą takiej logiki stała się Patrycja Kawęcka, która zaprezentowała oryginalną wersję Paparazzi Lady GaGi. Nie odwrócił się nikt. Jednak kiedy jurorzy zobaczyli przed sobą piękną, zgrabną wokalistkę, natychmiast zaczęli żałować swojej decyzji.
- Jaka śliczna dziewczyna! - zachwycała się Kayah.
- Jak masz na imię w ogóle? Bo to jest najważniejsze - dopytywał równie podekscytowany Nergal.
- Patrycja.
- Piękne imię! A telefon? - próbował zabłysnąć sposobem na podryw, ale szybko dał sobie spokój i zapytał bardziej merytorycznie. _**A lubisz Lady GaGę?**_
- Nie.
- A widzisz, bo ja tak, i tu chyba tkwi problem...
Niestety, taką postawą jurorzy zaprzeczyli w zasadzie wszystkiemu, czym ten program z założenia miał być - poszukiwaniem głosu, a nie wyglądu. Podczas dwuminutowego podsumowania występu Patrycji stwierdzenie "ale śliczna dziewczyna" padło chyba z dziesięć razy, z ust każdego z sędziów. Gdyby nie była taka ładna, też tak bardzo by jej żałowali?
Na pewno nie żałowali za to na pewno po występie Mariusza Kozaka, który swoim głosem doprowadził Darskiego do dziwnych rozważań:
_**WIDZĘ GRUBĄ MURZYNKĘ!**_ - krzyczał jeszcze odwrócony do Ani Dąbrowskiej. Później, już oceniając występ, tłumaczył: Myślałem: to musi być wielka czarna kobieta, ale Ania powiedziała mi, że to facet! I wtedy się wielki znak zapytania pojawił... Ja tego nie rozumiem chyba, ale to fajne było. Mariusz dołączył do grupy Kayah, która wybrała go jako jedyna.
Jak sądzicie, taka formuła programu faktycznie się sprawdza? Czy gorzkie żale po odrzuceniu ładnej dziewczyny, której urody nie można było wcześniej ocenić, podważają cały sens show?