Wczoraj w sądzie w Los Angeles ruszył proces osobistego lekarza Michaela Jacksona, Conrada Murraya, który "opiekował się" piosenkarzem w ciągu ostatnich tygodni poprzedzających jego śmierć. Jak na razie udało się ustalić, że zmarł on z powodu przedawkowania propofolu, groźnego leku znieczulającego, który powinien być podawany jedynie pod kontrolą anestezjologa w warunkach szpitalnych. Prokuratura oskarża Murray'a o doprowadzenie do zgonu Jacksona przez niekontrolowane podanie mu propofolu.
Lekarz wszedł do sądu bocznymi drzwiami, chcąc uniknąć konfrontacji z dziennikarzami. W sądzie zjawili się również rodzice Michaela, jego siostry, La Toya i Janet oraz inne osoby z rodziny. W pierwszym dniu procesu ujawniono szokujące zdjęcia z prosektorium, wykonane kilka godzin po śmierci gwiazdora. Zeznawał również jego osobisty asystent, który wyznał, że nikt, w tym Murray, nie prosił go o wezwanie pogotowia.
Nie trzeba chyba dodawać, że proces wzbudza niesamowite emocje i kontrowersje. Jest również kolejnym procesem - po m.in. sprawie OJ Simpsona (którego bronił Robert Kardashian, ojciec Kim) i drugiej sprawie o molestowanie nieletnich wytoczonej Jacksonowi - transmitowanym przez telewizję. Można go również zobaczyć w internecie.
Murray'owi grozi do czerech lat więzienia.