Już jutro do polskich kin trafi kolejna polska "superprodukcja", która dzięki wycieczkom szkolnym zarobi pewnie krocie. Jeśli bombardowanie zwiastunami w telewizji nie zrobiło na Was wrażenia, to nie jesteście osamotnieni. O nowym dziele w bardzo ostrych słowach wypowiedział się Marcin Tyszka, fotograf i juror Top model.
Oglądam zwiastun filmu "Bitwa Warszawska" i tak sie zastanawiam, po co ktoś się bierze za wielki film batalistyczny, którego nie potrafi zrobić – pyta na Facebooku. Reklama wygląda jak parodia wielkiego dzieła - brzydkie zdjęcia, Natasza z karabinem w reku, niczym kadr z komedii "Naga Broń 5", estetyka na poziomie teatrzyku telewizji lub Akademii Pana Kleksa... Skończyły sie czasy gdy można było robić film ze "szprychy i gumki recepturki". Ludzie widzieli juz parę dobrych, batalistycznych dzieł z USA. Niestety polscy producenci chyba nie oglądają współczesnego światowego kina.
Nie dziwimy się, że ktoś podważa zdolności Jerzego Hoffmana, spodziewamy się jednak, że akurat "brzydkie zdjęcia", o których pisze Tyszka, będą ostatnią rzeczą, do której będzie można się przyczepić. Za te odpowiada Sławomir Idziak, który ma na swoim koncie chociażby takie filmy, jak Helikopter w ogniu, za który dostał nominację do Oscara, czy Harry Potter i Zakon Feniksa.
Jak sądzicie, czy jest sens porównywać polskie filmy tego typu do amerykańskich z kilkudziesięciokrotnie wyższymi budżetami? Czy polscy reżyserzy powinni ich w ogóle nie kręcić?