Sonia Bohosiewicz już nieraz tłumaczyła się ze swojego nagłego schudnięcia twierdząc, że zrobiła to dla roli. W wywiadzie z Piotrem Najsztubem, który ukazał się na łamach Vivy, dodaje, że kiedyś zawsze była tak szczupła, jak teraz.
Całe życie byłam w takiej wadze, jak teraz. Zamieszanie w tym, że tak zwana szersza publiczność poznała mnie w serialu "Usta, usta". A tam rzeczywiście nosiłam większy rozmiar. Nie udało mi się nie przytyć w ciąży, a zaledwie trzy miesiące po porodzie w tym tak zwanym większym rozmiarze rozpoczęłam pracę na planie "Usta, usta". To trwało półtora roku, więc musiałam po prostu "dociągnąć" serial do końca, nie mogłam zrobić im numeru i nagle po dwóch miesiącach przerwy zjawić się ze zmienioną sylwetką, czyli "niemontowana" – tłumaczy. Więc kiedy tylko skończyłam serial, wzięłam się za siebie, zaczęłam chodzić trzy razy w tygodniu na siłownię, wzięłam trenera. Gdybym nie była aktorką, to przypuszczam, że byłabym 15 kilo grubsza i bym się tym nie przejmowała, bo to nie jest dla mnie najważniejsza rzecz w życiu.
Bohosiewicz w wywiadzie narzeka również na stan polskiego show biznesu. Szczególnie nie jest zadowolona z tego, że, jak twierdzi, osoby odpowiedzialne za dobór aktorów do seriali czytają Pudelka i uzależniają swój wybór od ich popularności u nas. Niestety Soniu, opisujemy tylko to, co widzimy. A sytuacja, jak sama wiesz, nie jest zbyt malownicza.
- Zaczynała Pani być aktorką i chciała nią być w czasach, kiedy nie było Pudelka, paparazzich, a była pani Anna Polony. Dobrze Pani w tym nowym świecie? – pyta Najsztub.
- Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, ale czy mam inne wyjście. Wydaje mi się, że u nas to nie jest tylko zabawą, wszyscy taktują to szalenie serio.
- Ludzie z marketingu w telewizjach, którzy zaczęli wpływać na obsady seriali, filmów, czytają Pudelka i kierują się w swoich wyborach takimi kryteriami, czy o kimś jest tam głośno.
- Są oczywiście produkcje komercyjne, na które mają wpływ ludzie z marketingu, jak to pan ujął, i rzeczywiście bierze się osoby, które są na pierwszych stronach Pudla, nazwiska tak zwane topowe, które sprzedadzą komedię romantyczną. I nie ma kompletnie znaczenia, czy ktoś będzie dobrze, czy źle grał, ważne, żeby był na plakacie. Ale trzeba się zdecydować, czy o takie kino mi chodzi. Jeśli tak, to trzeba iść na 700 bankietów, sprowokować jakieś skandale, umówić się z "paparem" w parku i zrobić sobie "ustawkę" z mężem... To jest w miarę proste, ale ten kij ma dwa końce.
Przypomnijmy ostatnie role Bohosiewicz. Od 2009 roku mogliśmy ją zobaczyć w Miłości na wybiegu i Wojnie żeńsko-męskiej. Przyjęła również angaż do "najśmieszniejszej komedii 2012 roku" - Kac Wawa :)
- No i Pani pracuje, a portale nie próżnują. Zarejestrowała Pani ten moment, w którym poczuła, że przestała już być tylko aktorką i stała się dodatkowo celebrytką?
- Chyba od kiedy ostatnio jest to wzmożone zainteresowanie moim schudnięciem, podciągnięte do jakiegoś wydarzenia wręcz roku.
Też uważacie, że aż roku? Naszym zdaniem ciekawsze nawet od schudnięcia było to, co wyznał pracownik planu Kac Wawa:
Bohosiewicz zapewnia oczywiście, że to naprawda. Wierzycie jej? Porównajmy zdjęcia sprzed i po: