Lindsay Lohan robi, co może, żeby zmienić swój wizerunek zabawowej gwiazdki, która nie ma na koncie żadnej poważnej roli. Jak na razie udaje jej się to jedynie w wywiadach, bo żaden ambitny reżyser nie zaangażował jej w swoim obrazie. Trzeba przyznać, że jak zawsze w przypadku Lindsay słowa nie idą w parze z czynami. W najnowszym wywiadzie Lohan porównuje się nawet do swojej wielkiej idolki, Marilyn Monroe. Pamiętamy jednak jej stylizację ze ślubu Kim Kardashian - zdecydowanie bardziej przypominała aktorkę porno niż ikonę seksu.
Nigdy nie chciałam zostać celebrytką. Tak jak Marilyn Monroe zaczęłam występować w reklamach, gdy miałam trzy lata i już wtedy marzyłam o wielkiej karierze filmowej. Nie chcę zostać zapamiętana, jako ktoś, kogo tylko fotografowano na imprezach. Kto chodzi do nocnych klubów i wywołuje kolejne skandale.
Minęło sporo czasu zanim zaczęto traktować Marilyn jak poważną aktorkę - dodała. Zaryzykowała wszystko i zerwała swój kontrakt z FOX Studios. Zażądała więcej pieniędzy, lepszych scenariuszy i odrobiny szacunku. Mój czas tez kiedyś nadejdzie.
Myślicie, że Lohan ma szansę odbić się od dna i kiedyś zobaczymy ją, jak odbiera Oscara?