Jerzy Hoffman miewa problemy ze znalezieniem aktorek chętnych do występu w jego filmach. Wiele z nich obawia się bowiem "klątwy", która zdaje się ciążyć nad gwiazdami filmów tego reżysera. Gwiazdy, które zgodziły się u niego wystąpić, mają później duże trudności ze zdobyciem poważnych ról.
Na wybraną do roli Oleńki Billewiczówny Małgorzatę Braunek spadła fala krytyki ze wszystkich możliwych stron. Potop okazał się początkiem końca jej kariery. Elżbieta Starostecka, którą Hoffman upatrzył sobie do roli Stefci w ekranizacji Trędowatej, mimo że w filmie wypadła świetnie, nagle przestała otrzymywać propozycje zawodowe. Izabela Scorupco po roli w Ogniem i mieczem musiała zadowolić się rolami w podrzędnych filmach.
Jesteśmy przekonani, że Natasza Urbańska z chęcią zgodziła się na rolę w Bitwie Warszawskiej 1920. Reżyserzy, delikatnie mówiąc, nie zabijają się o nią. Wygląda na to, że żona Janusza Józefowicza jest na najlepszej drodze do tego, by podzielić smutny los swoich poprzedniczek. Wielu recenzentów wytyka jej braki warsztatowe i uważa jej rolę za najsłabsze ogniwo kiepsko ocenianej produkcji.
Zdaniem krytyków filmowych brak chemii między głównymi bohaterami dodatkowo obnaża niedostatki i tak słabego scenariusza. Ale raczej trudno było liczyć na chemię, skoro filmowy partner Nataszy, Borys Szyc w pełni podziela podobno opinię recenzentów na temat jej talentu i przygotowania aktorskiego.
Jak sądzicie, czy Natasza ma jeszcze szansę zaistnieć jako prawdziwa artystka poza teatrem swojego męża?