Bartek Kasprzykowski nie ma ostatnio szczęścia do seriali. Produkcja Grzeszni i bogaci, w której zagrał jedną z głównych ról, została zdjęta z anteny po zaledwie kilku odcinkach i z poczuciem lekkiej żenady. Podobny los spotkał najnowszy sitcom z jego udziałem, oparty na amerykańskim formacie Wszyscy kochają Romana.
4 pierwsze odcinki, które doczekały się emisji, zainteresowały jedynie 1,8 mln widzów, co jest fatalnym wynikiem. Nie wiadomo, czy TVN zdecyduje się w ogóle pokazać pozostałe 11 odcinków.
Nikt nie kocha Romana - napisał Kasprzykowski na Facebooku. Czas przemyśleć sens bycia w tym zawodzie. Jeszcze nigdy nie dałem z siebie tyle i co z tego wynikło? Za wcześnie na wyważone wnioski, ale trzeba coś postanowić. Kondrat (Marek Kondrat), którego uważam za mistrza, podjął decyzję, która daje do myślenia. Tylko że on osiągnął wszystko w tym kraju. Moje wycofanie się byłoby niczym. Ale jest tyle rzeczy do robienia. Nie trzeba pchać palców na piłę tarczową.
Kasprzykowski rzeczywiście znalazł się w trudnej sytuacji. Razem z Tamarą Arciuch, która także wiedzie niepewny los aktorki serialowej, wychowuje dwuletniego syna oraz syna aktorki z pierwszego małżeństwa. Opcja zmiany zawodu też nie wygladą prosto. Marek Kondrat rezygnując z aktorstwa był wyceniany przez reklamodawców na milion złotych. Bartek zaś, według Forbsa może liczyć co najwyżej na 200 tysięcy za reklamówkę. Ale jest to chyba wycena jeszcze sprzed ogłoszenia klęski jego kolejnego serialu.