Agata Młynarska wspina się na wyżyny pomysłowości, byle tylko nie przyznać się do korzystania ze wsparcia medycyny estetycznej. Zapytana o tajemnice swojej gładkiej twarzy stosuje standardowe odpowiedzi, czyli: dobre geny, dużo snu i joga.
Ostatnio wzbogaciła je o wyznania dotyczace swojego życia seksualnego, a raczej... jego braku. Twierdzi, że abstynencja seksualna to najlepsza recepta na młodość.
Zastosowałam świadomy wybór życia w celibacie i kiedy mnie pytają, dlaczego tak ładnie wygladam, to mowię, że to celibat konserwuje - wyjaśnia w rozmowie z Super Expressem.
Sprytnie. W ten posoób rozprawia się z dwoma niewygodnymi tematami naraz.
Seks jest fenomenalnym zdarzeniem, które łączy dwoje ludzi, ale żeby mógł się wydarzyć dla mnie, musi mu towarzyszyć jeszcze dreszcz emocji. Ja nie jestem osobą na numerek, ja jestem osobą na życie - tłumaczy prezenterka. Jestem dużym kalibrem i to jest problem. Ale ja mam już 46 lat i jestem babcią, więc ten taniec godowy bywa dla mnie śmieszny. Tym bardziej że często są to żonaci faceci, a tacy mnie kompletnie nie interesują. Z kolei druga grupa to znerwicowani, którzy mają spocone dłonie i nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Najfajniej byłoby spotkać kogoś, z kim można sobie mądrze i na luzie pogadać i kto jest dojrzały. Są tacy mężczyźni.
Raczej nie miała na myśli Jarosława Kreta. Rozumiemy, że po takim związku, a zwłaszcza po pokazie dojrzałości, jaki nastąpił po zerwaniu (zobacz: "Muszę poradzić sobie sam ze sobą"), miała prawo się zniechęcić.
Czy kogoś zainteresowała oferta Młynarskiej?
Swoją drogą, czy można bardziej odrzeć się z prywatności, niż publiczne wyznając, że nie uprawia się seksu, albo ile razy w tygodniu się to robi?