Fani Eminema musieli czekać na jego nowy album aż sześć lat. Amerykański raper przyznał, że przez cały ten czas chciał tworzyć nową muzykę, jednak wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem. 39-latek w najnowszym wywiadzie wyznał, że winą za to obarcza leki, które brał w tamtym czasie w dużych ilościach.
Chciałem cały czas nagrywać, bo kiedy tego nie robię, tracę swoją artystyczną biegłość, sprawność - przyznaje w rozmowie z Rolling Stone. Mam paranoję na punkcie braku weny. Nie mogłem jej odnaleźć przez cztery lata, co doprowadzało mnie do szału. Nie ważne, jak bardzo się starałem, nie byłem w stanie niczego wymyślić. Wiem, że pigułki miały z tym sporo wspólnego. Wyczyściły mi mózg. Być może zabrzmi to, jakbym szukał wymówek, ale prawdą jest, że straciłem dużą część moich wspomnień. Nie wiem, czy brałeś kiedyś Ambien, ale on jest w stanie usunąć twoją pamięć. To gówno odebrało mi pięć lat życia**.**
Tym wyznaniem Eminem wpisał się we wcześniejsze wypowiedzi innych gwiazd, które wskazywały, że uzależnienie od różnych mocnych środków wydawanych na receptę jest w show biznesie dużym problemem. Dzieje się tak od lat, jednak dopiero śmierć Michaela Jacksona pokazała skalę tego zjawiska.