Przez ostatnie miesiące Lindsay Lohan wolała imprezować niż pojawiać się na sesjach z terapeutą oraz pracować społecznie w schronisku dla maltretowanych kobiet. Bezmyślność i poczucie bezkarności tym razem nie skończyły się tylko na pouczeniu ze strony sędziego. Wczoraj odbyła się kolejna rozprawa gwiazdy. Takiego wyroku zapewne aktorka się nie spodziewała. Zirytowany sędzia kazał aresztować Lohan, która opuściła salę zakuta w kajdanki!
Lohan próbowała się bronić, że służyła kilka dni w siedzibie Czerwonego Krzyża. Jednak sędzia uznał, że zgodnie z nakazem miała pracować z kobietami, które były bite i prześladowane przez mężów alkoholików. Zatem praca na rzecz innej organizacji nie jest liczona jako zastosowanie się do wyroku sądu.
Skazuję pannę Lohan na pobyt w areszcie oraz grzywnę w wysokości 100 tysięcy dolarów - ogłosił sędzia Sautner. Zaznaczam, że oskarżona kilkakrotnie uchylała się od wyroku i sprawiła, że nie możemy zaufać jej ponownie.
Jeszcze na kilka godzin przed rozprawą Lindsay żaliła się na swoim Twitterze, że "wymiar sprawiedliwości jest wobec niej niesprawiedliwy i złośliwy". Gdyby odpracowała te 40 godzin w schronisku dla kobiet, to wyrok za kradzież naszyjnika oraz jazdę po pijaku już dawno miałaby za sobą...
Przyznacie, że nie wygląda to najlepiej. Ciekawe przy okazji, skąd weźmie zasądzone 100 tysięcy dolarów. Już przed tą sprawą musiała przecież kraść, żeby mieć nowe ubrania.