Od śmierci Amy Winehouse minęły już trzy miesiące, nadal jednak nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o jej przyczyny. Zgodnie z wynikami pierwszej autopsji w ciele piosenkarki, która na lata pogrążyła się w uzależnieniu od alkoholu i narkotyków, nie znaleziono śladów zakazanych substancji. Co prawda wykryto pewne ilości alkoholu, jednak jak twierdzą biegli, najprawdopodobniej nie mogły one wywołać zgonu.
Zarówno ojciec Amy, Mitch, jak i jej chłopak, Reg Traviss stoją na stanowisku, że gwiazda od kilku miesięcy była zupełnie czysta, a przyczyną śmierci był właśnie "szok" po odstawieniu używek...
Była uzależniona przez kilka lat, zanim się poznaliśmy - mówi Traviss w rozmowie z Daily Mirror. Ale to było dawno, później w żaden sposób nie było to częścią jej życia. Można było zamknąć ją w pokoju pełnym narkotyków i do niczego by nie doszło. Nie miała nic wspólnego z narkotykami, narkotyki w ogóle jej nie interesowały. To była przeszłość. Tak samo z alkoholem. Nie piła więcej niż inni ludzie w jej wieku. Miała wszystko pod kontrolą. To, co się stało, było reakcją organizmu na lata niszczenia go w przeszłości.
Przypomnijmy, że ojciec Amy ma w tej sprawie bardzo podobne zdanie. Zobacz: Nie zabiły jej narkotyki ale DETOKS!
Wierzycie, że Amy umarła dlatego, że przestała pić i brać narkotyki?