Policja w warszawskim Śródmieściu otrzymuje kolejne zawiadomienia od osób poszkodowanych przez Grzegorza Biskupskiego. Co się stało? Otóż dyrektor Teatru Bajka... zniknął z pieniędzmi. Aktorzy i pracownicy instytucji od kilkunastu miesięcy nie otrzymali należnych im wypłat.
Myśmy od dawna wiedzieli, że to wszystko zaraz padnie. Nie płacił obsłudze, artystom, odwoływane były spektakle. Tam były pełne sale, dwa spektakle dziennie. Niemożliwe, żeby teatr po prostu splajtował – mówi informator Gazety Wyborczej.
Bajka zalega na 134 tysiące złotych. Jeśli nie odda tych pieniędzy, właściciela czekają pozew i eksmisja z lokalu – mówi dziennikarzom Mateusz Dallali, rzecznik śródmiejskiego Zakładu Gospodarki Nieruchomościami.
Ale to tylko wierzchołek góry długów.
Wśród poszkodowanych osób jest Katarzyna Skrzynecka, która jest przekonana, że problemy finansowe instytucji są o wiele poważniejsze, niż przedstawia to Gazeta. Sama nie otrzymała należnych jej pieniędzy od ponad roku.
Większość aktorów i pracowników teatru nie otrzymywała swoich pensji niemal od początku 2011 roku. A niektórzy - podobnie jak ja - ostatnie należne za swą pracę wynagrodzenie otrzymali we wrześniu 2010 roku – napisała na Facebooku. Każdego miesiąca graliśmy kolejne spektakle przy pełnych salach. Zaległości finansowe nie zostały dopełnione do dziś, a teatr został zamknięty do odwołania. Wielomiesięczne wpływy ze świetnie prosperujących przedstawień zniknęły bez śladu wraz z odpowiedzialnym za tę defraudację Grzegorzem Biskupskim - pełnomocnikiem Teatru Bajka.
W tajemniczych okolicznościach ukrócona została wszelka możliwość skontaktowania się z teatrem i wyjaśnienia sytuacji. Aktorzy wyrażają swoje ogromne ubolewanie i nie ponoszą za ten stan rzeczy odpowiedzialności. Jesteśmy poszkodowani, podobnie jak setki oszukanych widzów i podobnie jak oni wierzymy, że wszystko zostanie wyjaśnione na drodze sądowej.
Skrzyneckiej wtóruje inny aktor związany z Teatrem, Stefan Friedmann: Nie wiem czy tam jest prąd gdzie przebywa prezes Biskupski, ale jak jest tak dobrze jak mówi nieznany mecenas, to niech się odezwie. Pogadamy posłuchamy. Nasze rozliczenia są wielokrotnie wyższe, niż podawane przez mecenasa. Może się mylimy. Może krzywdzimy niewinnego człowieka. Bardzo proszę o kontakt. To trzeba wyjaśnić. Nieprawdaż? W imię prawa i kultury – skomentował sprawę na swojej ścianie.
Cóż, brak prądu nie może być dobrym znakiem. Podobnie jak zniknięcie w obliczu takich długów.