Już od pierwszego dnia po premierze najnowszy teledysk Rihanny do piosenki We Found Love wywołuje w Stanach skandal i protesty. Odważne sceny seksu oraz poruszany w klipie problem związku opartego na przemocy zbulwersował przedstawicieli organizacji Rape Crisis Center, która zajmuje się ofiarami gwałtu. Zdaniem osób pomagającym kobietom, które były bite przez swoich partnerów, Barbadoska zaprezentowała ten problem w atrakcyjny i pociągający dla młodych ludzi sposób.
Ewidentne odwołania do toksycznego związku z Chrisem Brownem uznano nie za edukacyjne lecz nieodpowiedzialne wobec młodych fanów. Scena kłótni w samochodzie, która nawiązuje do pobicia Rihanny przez jej byłego chłopaka, została określona przez organizację, jako reklama przemocy. Eileen Kelly, przedstawicielka Rape Crisis Center, uznała za szokujący także moment, w którym Dudley O'Shaughnessy tatuuje Rihannie na pupie słowo "mine".
Ten teledysk to hańba! Znana na całym świecie gwiazda, która jest wzorem do naśladowania dla wielu nastolatek, jest w nim traktowana przedmiotowo. Tym samym daje swoim fanom do zrozumienia, że kobieta jest własnością mężczyzny. To bardzo niepokojący komunikat. Przemoc każdego dnia przynosi cierpienie wielu milionom kobiet i nie wolno robić z tego produktu marketingowego. Teledysk Rihanny to reklama przemocy! - stwierdziła przedstawicielka Rape Crisis Centre.
Rihanna broni swojego klipu twierdząc, że chciała w nim pokazać, jak trudno wyzwolić się z relacji opartej na agresji, fizyczności i narkotykach. To jednak show biznes, więc wszystko musi być atrakcyjnie. Rzeczywiście dostrzegacie w tym wideo krytykę toksycznych relacji? A może wyłącznie je "reklamuje"?