Jak zapewne widzieliście wczoraj, Ania Mucha postanowiła zaprezentować swój ciążowy brzuszek całej Polsce, na okładce Vivy. Zdjęcia to oczywiście tylko początek. Rzadko zdarza się tak dobra okazja, żeby dać się zapamiętać z uroczej strony. W 12-stronicowym wywiadzie Mucha opowiada m.in. ze szczegółami, jak i ile razy robiła sobie testy ciążowe, o romantycznych chwilach w toalecie, swoim podejściu do rozstępów, spaniu nago, "superorgazmach" w trakcie rozwiązania i... wymiotowaniu w bramie.
Na sesji zdjęciowej Ania prezentuje się w wielu pozycjach i seksownych strojach. Aż szkoda materiału, wystarczyłoby jeszcze na ze dwie okładki.
- Ile dni poświęciłaś na rozmyślania? - pyta Najsztub.
- Tego natura głupio nie wymyśliła. Poszłam spać, a jak się obudziłam, to wymiotowałam, i tak przez trzy miesiące, więc na myślenie było mniej czasu. Ale mój świat stanął w miejscu - zwierza się.
O wymiotowaniu jest też dalej:
- Jak wymiotujesz z Anglikiem w bramie, w Krakowie, i on się na ciebie patrzy na zasadzie: "Polka, a jaka równa, jaka fajna dziewczyna - ta to dopiero ma weekend!", to to mi się wcale nie podoba.
- I to potem przechodzi tak po prostu któregoś dnia?
- W czwartym miesiącu.
- I co to zastępuje, bo musi być coś chyba dolegliwego dalej?
- Nie ma, to znaczy nie w moim przypadku. Nie mogę tylko spać na brzuchu, ale nauczyłam się z tym żyć.
- A wcześniej spałaś...
- Zawsze nago w Chanel No. 5...
- Teraz też?
- Nic się nie zmieniło.
(...)
- Nie wiem, czy słyszałeś o tym, że kobiety przy porodach mają możliwość przeżycia superorgazmu?
- Słyszałem.
- I ja mam zamiar się o tym przekonać! (...) Spotykam się z opiniami, że ponieważ się tak wspaniale czuję, nic mi nie dolega, a ciąża nie jest chorobą, to powinnam się zająć tylko i wyłącznie robieniem dzieci. Mów do mnie: "dzieciorobie".
Trzymamy zatem kciuki i czekamy na (foto?)relację.