J
Jak już pisaliśmy, dyrektor warszawskiego Teatru Bajka zniknął nagle bez wieści, pozostawiając długi na kilkaset tysięcy złotych, z czego 134 tys. jest winien samemu Zakładowi Gospodarowania Nieruchomościami. Zobacz: Skrzynecka nie dostała pensji od 13 MIESIĘCY!
Reszta zaległości należy się aktorom, którzy od miesięcy pracowali za darmo, a obiecane im pensje nie były wypłacane. Sprawę podniosła dwójka spośród poszkodowanych: Katarzyna Skrzynecka i Stefan Friedmann, ale aktorów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji jest znacznie więcej.
Zadłużenie wobec pracowników jest naprawdę potężne. W sumie Stefanowi Friedmannowi, Kasi Skrzyneckiej i mnie ten pan jest winny ponad 100 tys. zł. A reszta? Technicy, garderobiane... - wylicza Karol Strasburger. Czuję się oszukany, bo włożyłem w to dużo serca, pozytywnych emocji.
Czujemy się oszukani. Do tej pory wiszą mi pieniądze. Jest to oszustwo - dodaje Renata Dancewicz, zaś Robert Rozmus ujawnia, ze dyrektor teatru jest mu winien ponad 10 tys. złotych.
Pełnomocnik teatru w jednym z wywiadów tłumaczył się... katastrofą smoleńską:
Po katastrofie smoleńskiej odnotowano istotny spadek frekwencji. Potem był bezruch wakacyjny. Kolejne spektakle musiały być odwoływane. Dlatego pojawiło się zadłużenie, które uniemożliwiało natychmiastowy zwrot pieniędzy.
Rzeczywiście, wiele teatrow odnotowało wówczas spadek frekwencji, a co za tym idzie, dochodów. Ale nie Bajka, jak utrzymują zatrudnieni tam aktorzy.
Każdy spektakl graliśmy przy pełnej widowni, teatr dobrze prosperował, dlatego nie rozumiemy, jak można było doprowadzić do takiej sytuacji - mówi oburzona Skrzynecka.
Sprawą zajęła się już policja.
Zgłaszają się do nas firmy i osoby, które twierdzą, że zostały finansowo oszukane przez warszawski Teatr Bajka. Wszczęliśmy dochodzenie w tej sprawie - informuje rzecznik śródmiejskiej policji Tomasz Oleszczuk.