Pisaliśmy już o skandalu, który wywołała Gosia Andrzejewicz na próbach do festiwalu w Opolu (zobacz: Nowa Mandaryna!)
. Okazało się, że zdobywczyni Superjedynki nie potrafi zaśpiewać na żywo swojej piosenki! Przyznała też, że jej "zespół" to nie muzycy tylko atrapa sceniczna.
Teraz wygląda na to, że Gosia w ogóle na festiwalu nie wystąpi. Woli to niż porażkę w stylu Mandaryny. Zygmunt Kukla, dyrektor artystyczny festiwalu, zapowiedział, że wszyscy muszą grać na żywo. Tyle tylko, że zespół Andrzejewicz zagrał podczas próby z playbacku, co doprowadziło do przerwania występu. Muzycy tłumaczyli się tym, że po prostu nie potrafią grać. Jakby tego było mało, chórek Gosi nie zna nawet tekstu!
Andrzejewicz podsumowuje: To będzie kompromitacja. I tłumaczy się: Moja muzyka jest bardzo nowoczesna i wielką rolę odgrywa w niej komputer, który generuje różne dźwięki, bez których nie sposób się obejść. Ten zakaz to dla mnie absurd, bo muszę zaśpiewać moje piosenki w innej aranżacji, niż zna je publiczność. Boję się, że to, co zaśpiewam, nie spodoba się publiczności. Nie mam pojęcia, jak to wyjdzie, jestem przerażona.
Kukla stawia sprawę jasno: Jeśli ktoś nie potrafi zaśpiewać na żywo, to niech nie występuje na festiwalu polskiej piosenki. Nie mogę na to pozwolić, bo to nie w porządku w stosunku do innych - mówi Super Expressowi.
Czyżby szykował się nam skandal na miarę tego z Milli Vanilli?