Marcin Najman i Przemysław Saleta, mówiąc delikatnie, nie darzą się sympatią. Od kilkunastu miesięcy regularnie obrzucają się obelgami na łamach tabloidów. Mimo że Saleta uważa Najmana za, cytujemy, "największe przekleństwo polskiego boksu", już dwukrotnie zgodził się zmierzyć z nim na ringu. Zobacz: "CHCĘ, ŻEBY NAJMAN CIERPIAŁ!"
Wczoraj odbyła się druga walka między nienawidzącymi się pięściarzami. Chociaż nie jesteśmy pewni, czy trwające niecałą minutę "starcie" można tak w ogóle nazwać. Najman, który próbując naśladować strategię Pudziana, kopał Saletę w kość piszczelową, nagle upadł (zobacz wideo!)
*. Później twierdził, że najprawdopodobniej... *złamał nogę. Jego przeciwnik komentuje całą sytuację z pogardą.
- Jestem zdegustowany tym, co się zdarzyło, dlatego że ciężko trenowałem i gdybym wiedział, że to tak będzie wyglądać i on znowu zrezygnuje, bo go noga boli, bo nie wiem ile to trwało, minutę, to w ogóle nie musiałem trenować, tylko wystarczyło, abym zacisnął zęby - mówi w rozmowie z Onetem. To właściwie było do przewidzenia, bo chłopak nie ma ani talentu, ani serca. Najgorsze było to, że jak jak on stanął na wadze, to wiedziałem, że z taką wagą i z tym brzuchem to on nie mógł trenować i teraz się boję, że będzie żądał rewanżu w sumo. Nie będzie trzeciego razu, ja się tak nie zapuszczę, żeby w sumo walczyć.
- Może kilka słów do Najmana, w końcu cierpi? - dopytywała dziennikarka.
- Nie, w ogóle skończmy ten temat i już w ogóle nie gadam o Najmanie.
- Nie będzie pan mu życzył zdrowia dzisiaj?
- Psychicznego?
Dodajmy, że pierwszą walkę z Saletą, we wrześniu zeszłego roku, Najman również przegrał, po niecałych czterech minutach... Macie ochotę na kolejne odcinki?
Przy okazji - to (link) chyba najlepszy komentarz do sportowej działalności Najmana...