Po sześciu tygodniach zawiłej i trudnej rozprawy w sprawie śmierci Michaela Jacksona ława przysięgłych uznała doktora Conrada Murraya za winnego. Na podstawie dowodów przedstawionych przez prokuraturę, siedmiu mężczyzn i pięć kobiet uznało, że osobisty lekarz gwiazdora przyczynił się do jego nagłego zgonu. Do takiego zdania doszli po wysłuchaniu zeznań 49 świadków, zbadaniu ponad 300 dowodów i obejrzeniu 24 nagrań z miejsca zdarzenia.
Ława przysięgłych uznała, że Murray najpierw doprowadził organizm Jacksona do wyczerpania, a następnie w chwili zapaści nie wezwał karetki pogotowia. Lekarz został skazany za niedotrzymanie przysięgi oraz nieumyślne spowodowanie śmierci legendy muzyki. Murray stracił uprawienia lekarskie i spędzi za kratkami od czterech do pięciu lat. Najprawdopodobniej jednak 58-letni Conrad wyjdzie na wolność znacznie wcześniej i resztę kary odpracuje w służbie publicznej. Rodzina Jacksona krótko skomentowała decyzję sądu w oficjalnym oświadczeniu:
Jesteśmy zadowoleni z wyroku skazującego, ale kara, jaką wyznaczono Conradowi Murray'owi, nie jest wystarczająca. Przyczynił się do śmierci wielkiego człowieka.
Zgadzacie się?