Po sześciu długich tygodniach rozprawy sądowej Conrad Murray został uznany za winnego śmierci Michaela Jacksona. Lekarz, który stracił możliwość wykonywania zawodu i trafi za kratki na trzy lata, postanowił zrobić z siebie ofiarę. Zdaniem Murray’a to piosenkarz jest odpowiedzialny za swoją nagłą śmierć (zobacz: "Michael przed śmiercią BŁAGAŁ O PROPOFOL!"). Nie tylko dopraszał się kolejnych dawek Propofolu, ale także ukrywał prawdę o swoim stanie zdrowia.
W trakcie dokumentu nakręconego przez NBC były lekarz zmarłego króla popu dobitnie stwierdza, że nie rozumie wyroku sądu. Nie ma żadnych wyrzutów sumienia, gdyż nie przyczynił się do śmierci Jacksona.
_**Nie zrobiłem nic złego**_ - stwierdza bezczelnie Conrad Murray. Jedyne czego żałuje to, że mogliśmy lepiej się porozumiewać. Gdyby Michael był bardziej ufny i otwarty to zapewne nadal by żył. Nie mówił mi wielu rzeczy. Oczywiście zmylił mnie nie ujawniając całej swojej historii chorobowej. Nie poinformował mnie o zabiegach jakim się poddał w przeszłości, środkach, które zażywał i lekarzach, którzy go leczyli.
Podsumowując - Michael Jackson podle okłamał niewinnego Murraya i jeszcze wrobił go w morderstwo. Brak nam słów.