To nawet zabawne, że polskie gwiazdy tak chętnie urządzają sobie imprezy z okazji premiery każdego teledysku. Te zachodnie po prostu publikują je w sieci. Tymczasem Doda, której klip do singla XXX, zadebiutował w sobotę nad ranem, musiała aż przejechać Warszawę na czołgu.
Rozmach, z jakim Rabczewska pokazała światu swój nowy klip, wykpić postanowiła Sara May, jej największy internetowy wróg. Wyczuć można delikatną zazdrość o budżet.
Impreza promująca klip Doduchny zrobiona była z wielką pompą. Super, super, super. Był sex, było porno, była piana, czołg, były gołe laski mizdrzące się do siebie w wannie, było..... Hmmm kurcze – czego tam właściwie nie było? - pisze Szczołek. Jak dla mnie bomba. Być na takim wydarzeniu za jedyne 50 zł to jak trafić do raju. Mogła się jednak ta wyjątkowa artystka bardziej postarać, bo zawiodła wielu uczestników tej odjazdowej nocy. Nie było najważniejszego punktu programu na który czekali wszyscy fani. Doduchna nie pokazała cipki i brakowało wywalonych jąder Błażeja. Ale nie martwcie się dodomaniacy. Z pewnością i na to przyjdzie czas. Wacek Błażeja prędzej czy później weźmie sprawy w swoje ręce. Tylko bilety będą wtedy dużo droższe, za 100 zł. Bo Doda się ceni i taka łatwa to nie jest, żeby na prawo i lewo pokazywać to co ma najlepsze.
O jądrach chłopaka Sary, jak i o nim samym, nie wiadomo niestety wiele.