Sezon na "ocieplające" psycho-wywiady w pismach dla pań uznajemy za oficjalnie otwarty. Anna Maria Jopek i jej mąż, bohater jednej z paskudniejszych afer ostatniego roku, Marcin Kydryński, postanowili pójść na całość - odbyli "szczerą rozmowę" sami ze sobą i oddali ją do druku Vivie. Prezentują się w niej jako ludzie wysublimowani, ważący słowa i jacyś... nieprawdziwi. Widocznie dopracowywali jej treść aż do przesady.
Od czasu afery, którą ujawnił Pudelek, a większość życzliwych parze mediów i portali próbowała przemilczeć (okazało się to na szczęście niemożliwe), raczej się nie wychylali. Teraz uznali, że nadszedł wreszcie moment, by znów próbować pozować na parę idealną. Jak gdyby nigdy nic.
W publicznej rozmowie nie pada oczywiście ani słowo wprost o okropnych cytatach z książki Kydryńskiego, który porównywał Afrykanki do zwierząt, które "proszą, by je pokryć" i nazywał prostytuujące się 12-latki "czarodziejkami" (Za dwudziestkę mógłbym taką pachnącą miodem, śniadą dziewczynkę wziąć do swojego hotelu i pieścić przez wiele godzin - pisał zachwycony celebryta).
Co ciekawe, w wywiadzie pojawiają się jednak znowu ryzykowne jak na tego autora stwierdzenia. To chyba jakiś dziwaczny, zawoalowany komentarz do skandalu, nad którym myśleli przez tyle miesięcy. Sami oceńcie, kim trzeba być, żeby publikować coś takiego:
- Mnie zastanawia, że ludzi oburza to, co w nas elementarne: seksualność i jej meandry - zaczyna w obronie męża Jopek.
- Czytałem ostatnio świetną książkę Pacewicza i Konarzewskiej - "Zakazane miłości". Bogactwo różnorodności sfery erotycznej w człowieku jest olśniewające. Nic, co ludzkie, a służące dobru, nie powinno być nam obce. Czemu budzi u niektórych taki gniew? - dziwi się Kydryński.
- Może dlatego, że sami cierpią, nie mogąc się ujawnić, urzeczywistnić swoich pragnień, jak ten żołnierz z "American Beauty"?
Kydryński, który rzeczywiście swoje pragnienia ujawnił, choć być może nie wszystkie, prezentuje taki wywód:
- Właśnie. Boją się własnej seksualności. Boją się jej w sztuce, w filmie. A ja z kolei nie mogę przystać na okrucieństwo. Ocieka nim prawie każdy film czy gra. To nie jest prawda o świecie. To margines, zło. Dlaczego bez chwili refleksji godzimy się na takie zakłamanie? Odrzucenie miłości a przyzwolenie na przemoc? To jak przyklejanie listków figowych antycznym rzeźbom w czasach wojen - czytaj: masakr religijnych! Nie ma we mnie na to zgody.
Jopek mówi o "meandrach seksualności". Przypomnijmy jej więc te "meandry" - cytaty z książki jej męża, mimo których wciąż funkcjonuje on na prawach gwiazdy, dostaje miejsce na okładkach i może snuć podobne erotyczne rozważania na łamach prasy.
Pierwszy cytat: Ich prostytucja nie jest konsekwentna. Biorą pieniądze wtedy, kiedy ich potrzebują - pisał o Afrykankach. Czasem proszą jedynie o śniadanie. Częstokroć proszą tylko o to, by je wziąć. A są nie do wyobrażenia piękne. Nie sądzę, by znalazł się zdrowy mężczyzna, który umie oprzeć się ich urokowi. Nie jest to bowiem wdzięk ludzki, do którego przywykliśmy, ale zwierzęcy. Te dziewczyny proszą, by je pokryć.
Drugi cytat, ten najważniejszy: Prawdę mówiąc od pierwszej mojej wyprawy do północnej Afryki mam pewną słabość do małych Arabek. "Czarodziejki"... - powiedział o nich Adam rano przy promie, kiedy dziewczynka może dwunastoletnia, z figlarnie opartą na biodrze ręką patrzyła na niego z żarem, przed którym nie ma ucieczki. To dobre słowo, czarodziejki. W Dajr al-Madinie odnalazłem wśród oblepiających mnie dzieci takie śliczne małe zwierzątka. Miałem w portfelu kilka banknotów. Może trzy funty. W hotelu dwudziestopięciofuntówki. Je uszczęśliwia funt, nawet dwadzieścia pięć piastrów. Przychodziły mi do głowy myśli występne, że za dwudziestkę mógłbym taką pachnącą miodem, śniadą dziewczynkę wziąć do swojego hotelu i pieścić przez wiele godzin. Świństwo, ale potworną miałem na to wówczas ochotę. Tymczasem były te trzy funty, a dzieci zostało siedmioro. Dać im czy nie dać? Nie mam nic innego, one popiskują o pieniądze, a dziś Wigilia...
(Anna Maria Jopek nie widzi najwyraźniej niczego niestosownego w tych słowach i pisaniu w ten sposób o dzieciach oddających się z głodu za pieniądze. Być może nie oglądała dokumentu Przeznaczone do burdelu, który zdobył Oscara. Polecamy go wrażliwej i wysublimowanej piosenkarce-podróżniczce.)
Obejrzyj:
Jeżeli można publicznie tłumaczyć i relatywizować takie słowa, uśmiechając się i wdzięcząc przy tym na zdjęciach, to czego właściwie nie można? Przypomnijmy, co działo się wokół tej sprawy (linki poniżej). Sądzimy, że za kilka lat ludzie będą to czytać łapiąc się za głowy, że taki człowiek wciąż mógł po tym wszystkim funkcjonować w mediach i mieć do tego odwagę oceniać seksualność innych... Być może udaje mu się dlatego, że stoi za nim popularna żona? Może chodzi o nazwisko ojca? Trudno ocenić. Sprawa jest w każdym razie bardzo śliska i nieprzyjemna.
PS. Jeżeli macie chwilę, przeczytajcie jeszcze ostatni akapit z tego artykułu. Czy nie stało się dokładnie tak, jak przewidywaliśmy?