Violetta Villas przejdzie do historii jako jedna z najbardziej ekscentrycznych i nieprzewidywalnych polskich artystek. Również jako ta, która zmarnowała swój talent i niezliczone kolejne szanse. W najnowszym numerze Dużego Formatu przyjaciele i współpracownicy piosenkarki sprzed lat opowiadają ze szczegółami, do jakich ekscesów dochodziło za kulisami jej występów.
Wspominają między innymi sytuację, która wydarzyła się w Poznaniu jeszcze za czasów PRL-u. Taksówka miała ją zabrać spod hotelu na koncert w Lesznie. Gdy pokojówka weszła do jej pokoju, okazało się, że ten jest kompletnie zdemolowany, a po Villas nie ma śladu. Wszczęto dochodzenie, jednak gwiazda sama się odnalazła.
- Zostałam porwana! Wywieziona! Chcieli mnie zgwałcić! Porwano mnie z hotelu, wywieziono do lasu! – krzyczała przerażona w obecności pracowników hotelu.
Jak się później okazało, Villas sama zdemolowała pokój hotelowy, kazała się wywieźć do lasu, ubrudziła się piachem i porwała na sobie ubrania.
Pani Villas zamówiła kurs spod hotelu za miasto. Tam zapłaciła i kazała mi odjechać – mówił funkcjonariuszom taksówkarz.
Okazało się, że ona sama porwała na sobie ubrania i wytarzała się w ziemi. Upozorowała to wszystko! Albo chciała roztaczać wokół siebie taką aurę sensacji, albo coś jej się stało z głową – ocenia Bogusław Kaczyński.
Jedną reporterkę, która podczas wywiadu ośmieliła się zaśmiać z jednej z jej niedorzecznych historii, goniła po teatrze chcąc ją pobić... krucyfiksem. Oceńcie sami, czy byście się nie roześmiali:
Otóż w Magdalence śledzi ją wywiad. Polski, a może amerykański. Nie wie. Niech dziennikarka przedstawi sobie taką sytuację: Violetta wiezie węgiel taczką z komórki do domu. Musi palić w piecu, ponieważ nie stać jej jeszcze na zmianę ogrzewania. Już samo to jest dla niej uwłaczające, że ona - narodowe dobro przecież - musi robić za węglarkę. A tymczasem jest jak Chrystus - poraniona. W ręku trzyma serce przebite siedmioma skrwawionymi mieczami. I pcha tę taczkę do domu, a tu nagle spod węgla wyskakuje wywiadowca! W dodatku nagi! – piszą autorzy. W tym miejscu dziennikarka nie wytrzymała. I oko jej błysnęło. Violetta zauważyła, chwyciła krucyfiks i rzuciła się na reporterkę. Kobieta uciekała po całym teatrze w popłochu. Villas odpuściła dopiero na kolejnych schodach.
Jej syn, Krzysztof Gospodarek, wierzy, że problemy psychiczne matki to wynik uzależnienia od narkotyków. Ponoć wróciła z problemem po wizycie w Las Vegas. Później przerzuciła się na alkohol.
Walczyła, bardzo cierpiała, chciała się wyleczyć, w samotności, bez niczyjej pomocy z zewnątrz – mówił w jednym z wywiadów. Co jakiś czas jej się to udawało. Niestety, potem znowu wracała do swoich używek. Wtedy zaczął się jej ostry zjazd w dół.