Siostra Justyny Steczkowskiej, Magda, miała duże szczęście w nieszczęściu znajdując się na pokładzie pechowego Boeinga. Nie dość, że cała Polska dowiedziała się o jej istnieniu, to jeszcze pozwolono jej zaśpiewać podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim. Ten sukces z pewnością nie zniechęcił samej Justyny do udzielenia wywiadu o własnym wypadku. Na początku października Steczkowska miała groźny wypadek samochodowy. Piosenkarka zderzyła się z minibusem i została przewieziona do szpitala. Do mediów przedostała się jedynie informacja, że lekarze podejrzewali uraz kręgów szyjnych. Gwiazda szybko jednak opuściła ostry dyżur i wróciła do domu.
Gdyby ten samochód wbił się w mój jeszcze o 30 cm dalej, zmiażdżyłoby mi nogi - ubarwia Steczkowska w rozmowie z magazynem Flesz. Ale i tym razem Anioł Stróż nade mną czuwał...
W ciągu 10 lat miałam tylko dwa wypadki samochodowe i obydwa nie z mojej winy - zapewnia, walcząc z opinią osoby, której prowadzenia aut nie wychodzi najlepiej (zobacz: Steczkowska NIE ZATRZYMUJE SIĘ NA CZERWONYM! (zdjęcia)). Pierwszy raz kierowca tira zasnął za kierownicą i wjechał w moje auto! Drugi mój wypadek to ten ostatni. Dlatego nie rozumiem tych informacji – skomentowała doniesienia o swoim brawurowym prowadzeniu samochodu. Jedyną moją winą jest drobna stłuczka z autobusem, gdzie ja tylko straciłam światło, i nic nikomu się nie stało.
Jestem wielką szczęściarą, że w tych dwóch przypadkach uszłam z życiem. To znaczy, że mam jeszcze coś do załatwienia na tym świecie - dodaje.
Przypomnijmy, jak wyglądał jej samochód po stłuczce. To zdjęcia, które opublikował tylko Pudelek: