W minioną niedzielę Borys Szyc oraz fotoreporter imieniem Piotr trafili na komendę policji przy ul. Wilczej w Warszawie. Wersje zdarzeń, jak zwykle w takich wypadkach, wyraźnie się rozmijają. Pewne jest tylko, że Szyc był pijany, co potwierdza policja:
W niedzielę na ulicy Rozbrat o godzinie 18 pan Borys S. miał rzekomo zaatakować fotoreportera. Doszło do rękoczynów. Bezpośrednio po zajściu próbowano załatwić sprawę polubownie. Jednak nie doszło do porozumienia - potwierdza w rozmowie z Super Expressem asp. szt. Tomasz Oleszczuk. Pokrzywdzony i pan Borys S. trafili na komendę. Borys S. był pod wpływem alkoholu.
Zdaniem fotoreportera oraz świadka zdarzenia, aktor był agresywny i uderzył fotografa "z główki":
Szyc podleciał do grupki fotoreporterów i uderzył jednego z nich z główki - relacjonuje świadek. Za chwilę przyjechała policja. Szyc nie chciał się wylegitymować i coś dyskutował. Czuć było od niego alkohol. Policja w końcu zabrała aktora i fotoreportera na komendę na ul. Wilczą.
Fotoreporter ma pod okiem 4-centymetrową ranę. Twierdzi też, że Borys zniszczył mu okulary warte 500 złotych. Aparat nie został uszkodzony, ponieważ fotograf nie miał go wówczas przy sobie.
Zostałem zaatakowany przez Borysa Szyca, który był pijany. Nie robiłem zdjęć, nawet nie miałem przy sobie aparatu - tłumaczy reporter.
Zupełnie inną wersję zdarzeń przedstawia Szyc. Twierdzi oczywiście, że jest niewinny. Utrzymuje też, że sam, dobrowolnie udał się na komendę...
Przede wszystkim nie "trafiłem na komendę", tylko pojechałem tam złożyć zeznanie o prześladowaniu ze strony paparazzi - twierdzi w rozmowie z tabloidem. Jeden z nich w obecności policji zażądał łapówki w kwocie 9 tysięcy złotych, po której to zapomni o swoich rzekomych stratach moralnych. Jakiś pan sugeruje, że go uderzyłem. Nic takiego nie miało miejsca, mam na to 5 świadków. Ja im wytaczam proces o prześladowanie i w przypadku jednego pana będzie to recydywa, więc mam nadzieję, że skończy w więzieniu. I to tyle. Smutne i nienormalne to wszystko. Aż się odechciewa pracować w tym zawodzie.
Czyli fotograf sam się uderzył "z główki"? Policja jeszcze nie wyrobiła sobie zdania w tej kwestii.
Nikt nie usłyszał zarzutów. Postępowanie zostało wszczęte. Biegli ocenią obrażenia ciała. Po ich opinii prokurator zdecyduje, czy postawione zostaną ewentualne zarzuty - mówi asp. szt. Tomasz Oleszczuk.
Oceńcie sami, komu wierzycie. Myślicie, że do awantury i wizyty na komendzie by doszło, gdyby Borys nie był pod wpływem alkoholu?
Cóż, brawo Borys.