Starania Ilony Felicjańskiej o odbudowanie wizerunku po spowodowaniu wypadku i próbie ucieczki z miejsca zdarzenia trwają już od półtora roku. Bezskutecznie. Kulminacją była okładka Newsweeka z hasłem Tak trzeźwieje kobieta, po której zresztą Ilona, co teraz przyznaje, nie wytrzeźwiała. Później media pisały o nieścisłościach finansowych w jej fundacji, a nawet o żenującej sprawie jakichś niezapłaconych rachunków za dentystę... To jednak chyba dopiero początek zjazdu w dół.
Niestety, z każdym wywiadem Ilona coraz bardziej się pogrąża. Ostatnio w rozmowie z Życiem na gorąco żaliła się, że opuścili ją fałszywi przyjaciele oraz chwaliła się akcjami charytatywnymi, w które się ponoć zaangażowała. Wszystko to miało oczywiście na celu ocieplenie wizerunku i wywołanie w Polakach współczucia.
Okazuje się jednak, że nawet tutaj coś się nie zgadza. I to chyba dość znacznie. Założycielka żłobka dla dzieci zarażonych wirusem HIV, którego ufundowaniem chełpi się Felicjańska, w przysłanym nam oświadczeniu twierdzi, że modelka... wcale nie jest jego współzałożycielką!
Przypomnijmy, jak pochwaliła się swoją dobrocią w wywiadzie:
Jestem współzałożycielką żłobka dla dzieci niepełnosprawnych i dla dzieci z HIV. Placówka ruszyła w Kielcach 9 października. Myślę, że jest to odważne przedsięwzięcie, tym bardziej, że HIV wciąż jest u nas tematem tabu.
A oto, co twierdzi w przesłanym nam oświadczeniu jego założycielka, Olga Banasik:
Jedynym założycielem żłobka jestem ja i pani Dorota Krasińska, a pani Felicjańska nigdy nim nie była.
Jeżeli to prawda, trudno naprawdę o coś bardziej kompromitującego. Ale czy coś może nas tu jeszcze zaskoczyć?