Kiedy producenci filmu o Lechu Wałęsie postanowili zerwać kontrakt z Moniką Bellucci, która miała zagrać włoską dziennikarkę Orianę Fallacci, Robert Kozyra nie ukrywał swojego rozgoryczenia. To właśnie on przez pół roku prowadził zakończone sukcesem (choć kosztownym) negocjacje z gwiazdą. Co gorsza, na niego także spadł przykry obowiązek poinformowania jej o zerwaniu współpracy. Juror Mam talent nie ma zamiaru ukrywać swojego zdania na temat głównego producenta filmu, Michała Kwiecińskiego, który jego zdaniem zachował się nieprofesjonalnie. Tym bardziej, że wynegocjowana przez Kozyrę stawka była podobno niższa niż zakładano w biznesplanie.
Było to o tyle zaskakujące, że dwa dni wcześniej na prośbę Kwiecińskiego namawiałem panią Bellucci na nagranie listu wideo na potrzeby konferencji prasowej - podkreśla w rozmowie z tygodnikiem Na żywo. A potem musiałem jej powiedzieć, że jednak nie chcemy jej. Postawiło mnie to w trudnej sytuacji.
Dla dbającego o swoją biznesową reputację Kozyry był to spory cios. Zrobił wprawdzie to, o co go proszono, ale zaraz potem wycofał się ze współpracy z Kwiecińskim. Co gorsza, wycofał także sponsorów, których pozyskał i którzy obiecali wyłożyć 7 milionów złotych na film o legendzie Solidarności.
Tak zakończyła się ich trwająca od 15 lat przyjaźń.
Gdy Kozyra załatwił kontrakt z Bellucci, Kwieciński żartował, że zapisze mu w testamencie swoją firmę producencką Akson Studio - mówi ich wspólny znajomy.
Do tego już raczej nie dojdzie. Jak donosi tabloid, panowie nie chcą mieć już ze sobą nic wspólnego.