Natasza Urbańska poczuła, że ma już tak mocną pozycję w show biznesie, że czas opowiedzieć szczerze o swojej roli rozbiciu pierwszego małżeństwa Janusza Józefowicza. Lekkość, z jaką o tym mówi, nie wypada najlepiej. Ale oceńcie najlepiej sami:
On miał żonę, więc dla ludzi byłam "tą złą". A ja myślałam wtedy, że przecież to mężczyzna decyduje, czy w jego życiu jest miejsce na drugą kobietę - mówi Natasza Twojemu Stylowi. Nie miałam wyrzutów sumienia, nie zastanawiałam się, co czuje żona Janusza - byłam na to za młoda i za bardzo zakochana. Uważam, że nikt nikomu nie może dać gwarancji, że będzie z nim do śmierci.
Czułam, że Janusz to miłość mojego życia, więc przejmowałam się tylko tym, czy myśli o mnie poważnie - dodaje. Nie chciałam być wiecznie "tą drugą". I starałam się udowodnić, że dostaję role w Buffo, bo jestem dobra, a nie przez protekcję.
I w tym momencie pada szczere zdanie: Gdyby Janusz oczekiwał ode mnie, że przestanę występować, moja miłość zaczęłaby topnieć.
Wcześniej zdarzało mu się odebrać role Nataszy w połowie przedstawienia. Dziś ponoć Janusz częściej słucha jej pomysłów na występ i stylizacje.
Dziś czuję się pewniejsza, nie boję się już zaproponować czegoś od siebie – układu choreograficznego, zmiany w scenografii. Janusz nie zawsze realizuje moje pomysły, ale coraz częściej zdarza się, że bierze je pod uwagę - cieszy się Urbańska.
Jak myślicie, czy potrafiłaby spojrzeć na to tak chłodno z drugiej strony i powiedzieć, gdyby Janusz rzucił ją dla młodszej, że "nikt nikomu nie może dać gwarancji"? Historie lubią się niestety powtarzać.