Jak Gosia Andrzejewicz, wg słów Eli Zapendowskiej "największa pomyłka na scenie muzycznej", zdobyła najważniejszy laur w Opolu? Po wycieku kontrowersyjnej informacji, że jej zespół to atrapa, a ona nie potrafi śpiewać bez playbacku, zaskoczeniem było w ogóle jej pojawienie się i przyzwoicie oceniony występ. Plotka o tym, że jej oryginalni muzycy to tylko dekoracja, potwierdziła się. Dziś pouczeni przez ludzi wiedzących co nieco o śpiewie chcemy zdemaskować, do czego uciekła się Gosia, aby wypaść dobrze.
Zwróćcie uwagę na to, że w trudniejszych fragmentach, gdy piosenka wymaga "wyciągnięcia w górę", wokalistka kieruje mikrofon w stronę widowni. Nie jeden raz. Na rozgrzeszenie można tylko dodać, ze nie ona pierwsza w tej sposób ukrywa brak wokalu.
Wróćmy do feralnego występu Mandaryny w Sopocie, nagłośnionego i wytykanego jej do dziś. Czy nie wystarczyło, żeby pozwoliła całą robotę wykonać publiczności z mikrofonem wyciągniętym w stronę widzów.