Na początku listopada, po wielu trudnościach do sklepów trafiła debiutancka płyta Mariny Łuczenko. Mimo że pierwszy singiel z albumu, Electric Bass, spotkał się z nawet ciepłym przyjęciem, album nie trafił do rankingu 50 najchętniej kupowanych krążków w Polsce. Po 5 tygodniach od premiery płyty Marina szykuje już jednak reedycję.
Kolejny singiel, teledysk, trasa koncertowa no i mnóstwo pracy - mówi o swoich planach w rozmowie z Wideoportalem. Kolejne piosenki do reedycji płyty. Także dzieje się. Nie wiem jeszcze, jak płyta się sprzedaje, bo jeszcze nie dostałam informacji.
Informujemy więc: nie najlepiej. Zapytana o to, czy chce iść w ślady Dody oraz Michała Szpaka i próbować zrobić w przyszłości karierę za granicą, odpowiada twierdząco. Wydaje się, że zaczęła już coś robić w tym kierunku, choć nie chce zdradzić, o co chodzi.
Mam nadzieję, że wszystko... nie mogę powiedzieć. Dobrze się dzieje – zapewnia. Nie jest tak, że chcę emigrować, bo słyszałam gdzieś takie plotki. Chciałabym pracować z najlepszymi producentami na świecie, chciałabym koncertować po całym świecie, także mam nadzieję, że wszystkie rzeczy, które są zaplanowane, które są obiecane, się spełnią, ale nic nie chcę zdradzać.
Nie bez powodu nagrałam płytę właśnie po angielsku. Co najfajniejsze. Cieszę się, że moi znajomi z zagranicy mieli okazję przesłuchać. Także są fajne opinie. Na pewno nie będę spoczywać na laurach... rozwijać się i tworzyć kolejne materiały.
Myślicie, że ma jakieś szanse? Śpiewanie po angielsku ma w jej przypadku sens? Przypomnijmy pierwszy singiel, który nagrała bez pomocy Mai Sablewskiej: