W poniedziałek na warszawskich Powązkach odbędzie się pogrzeb zmarłej 5 grudnia Violetty Villas. Jak już pisaliśmy, nad trumną zmarłej artystki toczą się już awantury. I nie chodzi tylko o spadek a o samo ciało... Opiekunka Villas przyjechała do kostnicy, by je zabrać. Dokąd chciała je wywieźć i co z nim zrobić, nie wiadomo... Sprawa wygląda dość makabrycznie.
Na szczęście w sprawę włączyło się Ministerstwo Kultury, co pozwala mieć nadzieję, że na samym pogrzebie obędzie się bez skandali. Jak wiadomo Villas, zawsze ogromną wagę przywiązywała do swojego wyglądu. Już wiele lat temu przekazała w tej sprawie dokładne instrukcje swojej zaufanej przyjaciółce, Marioli Pietraszek.
W 2003 albo 2004 roku Violetta zadzwoniła do mnie i powiedziała: "Marioleniu, jak umrę, to możesz być pewna, że nie będzie to naturalna śmierć. Ty masz mnie przygotować do pochówku. Mam mieć kolorki, mam być na różowo. Masz się mnie nie brzydzić! Pamiętaj!" - wspomina Pietraszek w rozmowie z Super Expressem.
Wówczas Villas była już pod silnym wpływem swojej opieknuki, Elżbiety Budzyńskiej, która dość bezkomprmisowo rozprawiała się z jej otoczeniem.
Villas wróciła do Polski po nieudanym małżeństwie z Tedem Kowalczykiem. Wtedy rodzina i bliscy zorientowali się, że Budzyńska robi wszystko, by skłócić swoją panią z otoczeniem. "Ty kurwo, odczep się od pani Violetty!" - usłyszałam kiedyś - mówi Pietraszek. Musiałam walczyć o dostęp do Violetty, przyjeżdżałam do niej nawet bez zaproszenia, żeby sprawdzić, co dzieje się w Lewinie. Ostatnio nie byłam tam już wpuszczana.
Myślicie, że to już koniec tego dramatu, a może Budzyńska czymś jeszcze nas zaskoczy?