Robert Kozyra za sprawę honoru postawił sobie wynegocjowanie z Monicą Bellucci udziału w filmie Wałęsa opowiadającym o legendzie Solidarności. Oraz oczywiście poinformowanie o tym mediów. Artykuły o jego bohaterskich działaniach ukazują się w tabloidach od miesięcy. Czas na finał tej historii, oczywiście równie malowniczy.
Aktorka miała się wcielić w legendarną włoską dziennikarkę Orianę Fallaci. Przystała na propozycję, ale polscy producenci uznali jednak, że 150 tysięcy dolarów za dwa dni pracy to trochę za dużo jak na ich budżet. Poinformowali o tym dopiero na konferencji prasowej.
W efekcie tego Kozyra musiał poinformować aktorkę, że ich umowa nie wejdzie w życie. Obrażony zakończył wtedy współpracę z producentami. Teraz dowiadujemy się, że poleciał do Rzymu, by osobiście przeprosić Bellucci za niekomfortową sytuację.
Robert obsypał ją setką białych róż, jej ulubionych kwiatów, podarował jej też bardzo oryginalny prezent – opowiada jego "znajomy" w Na żywo. To były przeprosiny, bo Monica, z którą długo negocjował warunki udziału w najnowszym filmie Wajdy, ostatecznie nie została zaangażowana. Piękna aktorka nie żywi do Roberta urazy.
Ciekawe, w jaki sposób ją dokładnie "obsypywał". Wyobrażacie sobie tę scenkę?