Jennifer Aniston została niedawno okrzyknięta najpiękniejszą kobietą świata. Aktorka przyznała, że była zaskoczona, że to ją wybrano symbolem seksu ostatniego dziesięciolecia. W rozmowie z magazynem People gwiazda otwarcie opowiedziała o tym, że w Hollywood panuje tyrania młodości. Aniston, jako jedna z niewielu aktorek, nie ukrywa, że próbowała różnych sposobów zatrzymania czasu:
Przyznaję, że próbowałam botoksu. Jednak uznałam, że wyglądam idiotycznie ze sparaliżowaną twarzą. Większość tych sztucznych sposobów odmładzania daje karykaturalne efekty. Ludzie myślą, że nieustannie coś sobie wstrzykuję, ale to nieprawda.
Ja już dostrzegam wyraźne oznaki starzenia się mojej skóry - dodała. Zaczęła wiotczeć i pojawiło się wiele przebarwień. Już unikam słońca i opaleniznę zawsze mam sztuczną.
Czy Wy także widzicie oznaki starzenia się na twarzy 42-letniej Aniston? Czy może jednak częściej korzysta z zastrzyków, niż chciałaby się do tego przyznać?